Niedoskonały System
Tragikatecheza cz.1
Czy to oficjalne i lakoniczne wyliczenia KK, czy kąśliwe albo neutralne artykuły mediów, czy też lamenty rozgłośni katolickich — im bardziej tradycyjnych, tym głośniej i piskliwiej wyjących — wszystkie pokazują, że tendencja jest spadkowa. Ludzie od Boga (Pana Boga) odchodzą. Teraz tylko pytanie: dlaczego? Na nie postaram się odpowiedzieć poprzez powierzchownie obserwacje, fakty i własne życie. To nie zaczęło się wczoraj moi mili i od tego wyjdziemy. Zacznijmy od systemu, w jakim religie operują.
Markowi Twainowi przypisuje się powiedzenie: „Religia zaczęła się, gdy pierwszy oszust spotkał pierwszego głupca”. On tego prawdopodobnie nie spłodził, lecz skupmy się na samych słowach. Otóż porzucając metafizykę religii i ukryte w nich wojny stworzenia świata i zła – jest to rzekłbym, prawda. Każdy system wierzeń, mitów, wiar (religii) wyjaśnia, jak powstał świat, jak powstali ludzie, zwierzęta, księżyc, słońce, ziemia, planety (niekiedy), gwiazdy, jak świat się skończy. Co więcej, na przykładach żywotów istot nadnaturalnych bądź ludzi – a najczęściej łącznie jednych i drugim – w opowieściach, przypowieściach, legendach, anegdotach wyjaśniano pytania o zło kryjące się w ludziach, o dobro, dlaczego tego zła jest więcej, dlaczego dobro jest trudniejsze itp. Kulminacyjnym momentem cementującym wiary jest chwila śmierci człowieka, gdy ten wstępuje do innego świata – w zależności, czy wierzył, kim był, jakim był człowiekiem i inne takie.
Religie są banalnym wyjaśnieniem skomplikowanych problemów. Dlaczego pada deszcz? Nikt tysiące lat temu nie wiedział, że deszcz powstaje w wyniku kondensacji pary wodnej zawartej w atmosferze, która ochładza się i tworzy mikroskopijne krople wody skupione w chmurach. Gdy krople te łączą się i osiągają masę krytyczną przekraczającą siłę wyporu prądów powietrznych, opadają na powierzchnię Ziemi pod wpływem grawitacji w postaci opadu atmosferycznego. Nie! Oni widzieli, że pada deszcz, więc daje go Bóg — jak chociażby czynił Zeus, Thor czy Jahwe. Czasem, gdy deszcz nawoził pola i kończył suszę, był uznawany za błogosławieństwo. Gdy natomiast powodował powódź, postrzegano go jako przekleństwo lub karę.
Podobnie z powstawaniem człowieka. Nikt tysiące lat temu nie mówił, że nowy człowiek powstaje w wyniku złożonego procesu rozmnażania, gdzie komórka jajowa matki łączy się z plemnikiem ojca, tworząc zapłodnioną zygotę, która zaczyna się dzielić i rozwijać w organizm ludzki. W wyniku podziałów komórkowych, specjalizacji komórek i interakcji genów z tego jednokomórkowego zarodka powstaje skomplikowana istota zdolna do samodzielnego życia. Nie! Religie tłumaczyły to jako akt stworzenia życia przez Boga, gdzie mały człowiek (taki jak duży z wyglądu, ale mały) rośnie i dojrzewa w brzuchu kobiety, bądź istniejąca już dusza na nowo otrzymuje mięsną formę. Ponownie — wynikało to z niewiedzy, która trwała aż do połowy XX wieku (przed nowoczesną medycyną ciąży i ultrasonografią). To wszystko są proste odpowiedzi na skomplikowane pytania. Dlaczego są pająki? Cyk — mit o Arachne! Dlaczego jest dzień i noc? Mit o Sköllu i Hati! Dlaczego poród boli? Bo Bóg przeklął pierwszych ludzi za ich nieposłuszeństwo. Te i miliony innych opowieści z najróżniejszych stron świata pokazują, jak wielką potrzebę zrozumienia otaczającego ich świata czuli nasi przodkowie. I z tą pomocą przychodzili im kapłani, szamani, druidzi. Oczywiście — nie za darmo, heh…
Na prostym przykładzie: do greckich świątyń przynoszono dary w postaci pokarmów dla bogów, kapłani dawali ludziom błogosławieństwo, modlili się do posągów, trochę jedzenia spalali w ogniach i co? I RESZTĘ ZANOSILI DO SANKTUARIUM ŚWIĄTYNI, GDZIE TYLKO ONI MOGLI WEJŚĆ!!! A tam jedli, pili i bawili się. Wszyscy byli zadowoleni. Ludzie dostawali komfort psychiczny poprzez formuły i słowa kapłanów, a oni mieli żarcie na dni do następnego błogosławieństwa czy święta. Religia na całym świecie tak właśnie egzystowała. Kasty kapłańskie dawały ludziom niewidzialne gołym okiem, czy nawet żadnym zmysłem, utwierdzenia, pokrzepienia, morały — a ludzie oddawali im złoto, jedzenie, ziemię, a nawet swoje dzieci czy kobiety (przy niektórych wiarach). Oczywiście zależność była ta sama: ludzie dawali to, co materialne i fizyczne, a kapłani to, co metafizyczne i nienamacalne. Z czasem oczywiście wyewoluowało to w kult przedmiotów będących symbolami religijnymi najróżniejszej maści — jak figury, korale, zwoje, księgi, obrazy, relikwie i inne — a wszystko to zapewniali kapłani, oczywiście za opłatą.
W czym więc tkwił problem w tym na pozór idealnym systemie? Otóż, o ironio, w ludzkiej naturze, przed którą religie tak przestrzegają.
My, ludzie, jesteśmy ciekawscy. Dla jednych to zaleta, dla innych wada. W tym przypadku — wada. Dlaczego? Otóż ciekawość ta wyszła za mąż za nieufność i razem wydali na świat młode pod postacią wątpliwości oraz dociekliwości. Gdy ktoś nam coś powie, to przeważnie przyjmujemy to do wiadomości, zwłaszcza gdy mowa o pierdołach. Jednak, gdy tematem są kwestie ważne, skomplikowane, sensacyjne, niezrozumiałe — budzi się w nas potrzeba sprawdzenia, czy ktoś po prostu i po ludzku nie kłamie albo, jak to się mówi po polsku, nie pierdoli głupot. Wychodzi tutaj też nasza egoistyczna natura, która czyni z nas osoby wredne i samolubne. Powiada się, że nic tak nie motywuje do działania, jak chęć udowodnienia, że drugi człowiek się myli. To zaprawdę złota sentencja, która zawsze będzie prawdziwa. Tak też było od zawsze.
Myślicie, że kiedyś nie było afer, gdy ktoś nakrył kapłanów na jedzeniu darów dla bogów, bo chciał ciekawski sprawdzić, jak te istoty wyższe pałaszują najtłustsze świnie i piją najlepsze wino? Albo gdy wszedł na górę, na której niby bogi mieszkają, a tam — chuj, dupa i kamieni kupa? Albo nie mógł podnieść kamienia, poszedł po błogosławieństwo kapłana i wrócił, lecz nadal tego kamienia dźwignąć nie mógł? (A co dopiero, gdy wróżbita czy kapłan źle przewidział przyszłość i wojnę się przejebało?) Albo usłyszał, że sarny wychodzą z ziemi, a krojąc jedną, odkrył w jej środku mniejszą? Takich i innych sytuacji były miliony na przestrzeni naszej historii. Były jednak one zakrzykiwane przez głupi i bogobojny lud, który nie raz miał nakazane zabić wątpiącego przez przywódców religijnych, zakłamywane lub po prostu uznawane za bujdy, obłęd, dzieło Złych Potęg. Mało tego — historie te miały wątłą siłę przebicia, gdyż środki przekazu były tylko ustne, a nawet jeśli ktoś je spisał, to i tak prawie nikt nie umiał czytać. Dlatego religie były przez tysiąclecia bezpieczne.
Z czasem jednak, wraz z rozwojem nauki — a zwłaszcza empiryzmu, który stawiał doświadczenie ponad rozumem, a doświadczenie oparte na materii jest trudniej obalić niż czyjeś myślenie albo ustne świadectwo — zaczęły się dla religii problemy. Najbardziej uderzyły one, gdy wynaleziono druk i rozpoczęła się rewolucja industrialna. Miały na to wpływ wojny światowe, podbój kosmosu oraz Internet. O tym jednak napiszę później.
Reasumując ten wpis — ważne jest, byśmy wyciągnęli z niego to, co istotne. Wiary miały (i nadal mają całkiem mocną) pozycję w społeczeństwach, gdyż „znały” odpowiedzi na pytania, na które nikt inny odpowiedzi nie znał. Dawały komfort psychiczny poprzez projekcję oraz niekiedy masowe psychozy, gdzie kapłan „naginał moc bogów” dla dobra ludzi, a w zamian dostawał to, co doczesne, gdyż „tego potrzebowali bogowie — ofiar”. Komasowały też potrzeby wspólnotowe ludzi poprzez nadawanie im wspólnych norm kulturowych i społecznych. Wiadomo przecież: my to ci dobrzy, a tamci to ci źli. System ten miał się nad wyraz dobrze i nie miał żadnego wroga ani skutecznego oporu, gdyż nie istniały alternatywne możliwości kontrargumentu wobec myśli formowanych przez kasty duchowne.
W przyszłym wpisie na ten temat opowiemy sobie, w jaki sposób — za sprawą wspomnianych przeze mnie wynalazków i osiągnięć — to wszystko zaczęło się walić i wali się po dziś dzień, ze skutkami dla nas zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. Być może ogarniemy tylko, dlaczego wiara popada w ruinę, a później przejdziemy na sam koniec, w finalnym wpisie do tego, jakie to ma dla nas (główne) konsekwencje.
Pozdrawiam
Autor Strzaskanego Wieloświatu

