Bezbożne Pogorzelisko – Spowiedź #1
W sobotę, 4 marca 2023 roku o godzinie 18:19:48 utworzyłem plik, który nazwałem „Inkwizycja – Bezbożne Pobojowisko”. Po jakimś roku zmieniłem tytuł na „Bezbożne Pogorzelisko”, gdyż uznałem, że lepiej on brzmi, z czym zgodziło się wiele osób. Wpis ten nie będzie jednak o nazewnictwie. Będzie o byciu szczerym ze sobą i mierzeniu się z procesem twórczym, który wielki i szeroki jest formą oraz wykonaniem.
We wcześniejszych odsłonach bloga bądź w krótszych postach na moich mediach społecznościowych wielokrotnie podkreślałem, iż z pisarstwem nie wiązałem zbyt wielkich nadziei z racji kruchości mojego zdrowia. Wyjaśniałem zgodnie z prawdą, iż „Grzechy Przeszłości” powstawały w pośpiechu dość znacznym, gdyż – wyjaśniając po krótce – umierało mi się w dość stabilny sposób, a kolejne leki czy terapie lekarzy dawały jedno konkretne gówno. Życie. Skończywszy pisać I część Inkwizycji, chciałem po prostu to wydać, dlatego też musiałem podjąć decyzje, które jeszcze trochę będą się za mną ciągnęły i choć tragedii nie ma (nigdy też nie było), to zadowolony z tego nie jestem. Z pozytywów – ostatecznie nie umarłem i jeszcze (jeszcze) żyję, chociaż co i rusz mi się pogarsza przez trudy mojego życia i infekcje, które powodują wyrzuty przeciwciał niszczących mi jelito. Fakt, że w szpitalu zarazili mnie bakterią, która systematycznie zagraża mojemu życiu mi nie pomaga. Niemniej powtórzę – żyję. Nadal. Ciągle. Tymczasowo chociażby.
Dlatego też tworzę. Tworzę, gdyż to jedyne, co mnie trzyma w poczytalności. Jedyne, co mi pozostało z życia, które żadnych moich marzeń nie pozwoliło mi spełnić, a znosić tylko muszę swoją niemoc, systematyczny ból, marnowanie czasu na pierdoły i skurwysyństwo, jakie raz po raz się o mnie obija. Życie. Po prostu, Drodzy Państwo, życie. Niemniej znalazłem swoją determinację, by istnieć dalej. Wiem już na pewno, że się nie rozmnożę z powodu wadliwych genów. W moim stanie trwanie z jakąś kobietą byłoby męką tyleż dla niej, co i dla mnie. Zwiedzać świata nie mogę. Za długo też nie pożyję. To chociaż będę pisał. Projekt rozpisałem na sto coś lat i nie ma opcji, bym do jego końca dopękał, to chociaż mam zajęcie, by się nie wyhuśtać z żalu i rozpaczy. Czasem tylko męczy mnie to, że realnie nie mam do kogo w nieskrępowany sposób gęby otworzyć poza iluzorycznymi wyjątkami i że w moim łożu tylko ja daję ciepło, jak przytulam do siebie poduszkę, a nic ani nikt ciepła nie daje mi… NO, ALE TO SZCZEGÓŁY!!!
Nie będzie kłamstwem, jeżeli napiszę, że „Bezbożne Pogorzelisko” będzie najpotężniejszą i najbardziej skomplikowaną książką, jaką wydam chyba w całym moim doczesnym istnieniu. Ponad 1000 stron, niemalże 40 ilustracji, przechodzące przez siebie wątki, ewoluujące postacie, pisana piórem historia tytanicznego wręcz rozmachu. Powiem szczerze. Gdyby nie fakt, że łącznie licząc wszystkie przerwy, to około 9 miesięcy zmarnowałem na choroby, które znów mnie kiereszowały i nie byłem wstanie pisać tego tomiszcza, tylko skupiałem się na lekkich i szybkich formach jak opowiadania małe i jeszcze mniejsze, to II tom już by powstał, a tak to jest, jak jest. To plus fakt, że grafik, choć rękawy zakasał potężnie, to nadal ma dużo pracy, sprawia, że mamy wielkie opóźnienie. Ale walczymy. Walczymy. Co prawda znów teraz mam zaostrzenie choroby, gdyż uwaga!!! – jeden dzień mnie bolało gardło i trzy dni miałem katar. To wystarczyło na stworzenie kolejnego stanu zapalnego jelita. Szczegóły!!!
Wpis ten (gdyż będzie ich kilka na ten temat) zacznę od wyjaśnienia, dlaczego kontynuacja ma tak potężną liczbę stron, chociaż pierwsza część też może być bez prudencji uznawana w kategorii opasłej. Otóż dzieje się tak, gdyż z godnie z tym, co przekazywałem we wcześniejszych wiadomościach, książka ta podciągana jest do prawideł i poziomu Strzaskanego Wieloświatu. Ludzkość i Demony nie gżą się tylko na Ziemi, a kosmici z innych wymiarów są jedynie tłem i wspominkami. Nie. Opracowałem całe uniwersum składające się z tygla strzępków nieskończonych wymiarów, o które toczy się wojna pomiędzy Dziećmi Bożymi, Szatanami i Alienusami (zbiorcza nazwa na tych wszystkich kosmitów nieprzeliczonych gatunków i rodzajów). To daje nam niemożliwe do policzenia możliwości narracyjne i światotwórcze. To pozwala mi w dowolny sposób dodawać bądź odejmować kolejne moduły tej własności intelektualnej i dzięki temu nigdy nie nastąpi żadne ograniczenie narracji w związku z przyjętą tematyką czy gatunkiem. Strzaskany Wieloświat jest nieprzebrany i takie też są jego tematyki. Jakie są różnice pomiędzy nim a uniwersum Inkwizycji? Tak naprawdę jedna. Skala. Z jednej planety rozpościeramy się na nieprzeliczone, rozsiane po kotłujących się wymiarach. Bohaterowie, wątki, tematyki, technologie, realia, inspiracje, ambicje, pomysły, architektura, estetyka i wszystko inne zostają TE SAME. Sami widzicie, że choć na pierwszy rzut oka zmiana jest ogromna, to po prawdzie jest kosmetyczna. Strzaskany Wieloświat wymyśliłem, gdy mi na 1,5 roku przestało się pogarszać, a co więcej powiem, że nawet czułem się dość dobrze. Wtedy też czytałem i zresztą czytam po dziś dzień najróżniejsze książki religioznawcze, mitologiczne, jak i te zajmujące się teologią i religią jako taką. Poszerzam też horyzonty o klasyki literatury fantasy i sci-fi, gdyż w tym kryje się wielka wiedza i mądrość. W Bezbożnym Pogorzelisku ona właśnie będzie wybrzmiewać. W tym ponad 1000-stronnicowym utworze literackim zawarty zostanie ogrom tego, co oferuje Strzaskany Wieloświat. Dane nam będzie czytać o wielu kulturach ludzkich z odległych wymiarów, diabłach najróżniejszych mitologii, pojawią się również kosmici nieznani z pierwszej części – jedni osobiście, a inni w formie opisu czy wspomnienia. Byczość tej książki zawrze wielodniowe dzieje z życia Inkwizycji Spero, Inkwizycji podległej Paulosowi, Demonicy wraz z jej świtą oraz całej masy drugoplanowych czy epizodycznych postaci. Dane nam będzie wejść do miasta Spero i w końcu przyjrzeć się jego zwykłym ludziom i ich życiu. Zaprojektowałem iście totalitarne reżimy oraz nacisk kładłem na dramaty człowiecze powodowane przez nieczuły system i wyparcie się bliźnich. Seria rozdziałów poświęconych Miastu Miliarda Dusz według mnie będzie mocną stroną książki, gdyż każdy wątek jest diametralnie różny od poprzedniego i zawiera inne słowa klucze, narracje oraz tematyki. Nasi główni bohaterowie radzą sobie lepiej bądź gorzej ze skutkami finału I części. Jedni pogrążają się w myślach, inni w marzeniach, kolejni w nadziei, a ostatni w pracy. Na przestrzeni pisania tej książki, co nieco liznąłem filozofii jako takiej, co też pozwoliło mi pogłębić psychiki naszych herosów i niszczycieli. „Bezbożne Pogorzelisko” będzie prawdziwym bogactwem lore, jeśli chodzi o artefakty, relikwie oraz unikalne przedmioty, z jakich słynie każde dobre fantasy. Ich liczba oraz złożoność co niektórych mechanik oraz wyobrażeń zapewne będzie mogła przytłoczyć. Będzie to bez wątpienia gratka dla fanów potężnych opisów i rozbudowanych treści, w jakich specjalizuje się chociażby Pan Erikson. Mnie sprawia olbrzymią frajdę to, że mogę dłubać przy każdej pierdółce i zajmować się nią jak ukochanym dzieckiem.
Na zakończenie tego wpisu napiszę jeszcze, że w II tomie w przeciwieństwie do pierwszego nie ma sytuacji, w których przez sto paręnaście stron mamy wielopoziomowe i etapowe bitwy oraz pojedynki niszczących siebie nawzajem sił. Wiem (otrzymywałem taki odzew), iż dla niektórych ludzi potrafi to być męczące. Dlatego w kontynuacji walki są bardziej rozbite i poprzecinane rozdziałami dziejącymi się w innych często lokacjach, w których toczy się rozmowa albo wielka polityka. W „Bezbożnym Pogorzelisku” stawiam właśnie na filozofię, przemyślenia postaci o ich sytuacji oraz na pokazanie smutnych absurdów i zła, jakie trawi to uniwersum, gdzie by nie spojrzeć.
Do później fani Inkwizycji i Strzaskanego Wieloświatu.
Pozdrawiam
Autor Strzaskanego Wieloświatu

