0
0
Start Blog Jaki prezydent Wariacie?

Jaki prezydent Wariacie?

EPIZOD 14
07 czerwca 2025
Nie będę mówił o tym, czy to wybór zły, czy dobry. Będę mówił o nas jako o narodzie i o tym, jakie cechy tego narodu prezentowali dwaj finaliści tego konkursu.

Za nami wybory prezydenckie. Mamy prezydenta-elekta, który wkrótce zostanie naszym nowym prezydentem. Prezydentem 100% Polaków, chociaż zagłosowało na niego 51%. Nie będę mówił o tym, czy to wybór zły, czy dobry. Będę mówił o nas jako o narodzie i o tym, jakie cechy tego narodu prezentowali dwaj finaliści tego konkursu.

Pan Trzaskowski – mężczyzna, który jest wyznacznikiem społecznych „elit”. Wiele języków obcych w palcu – mniej czy bardziej, studia, prezydent stolicy, człowiek otwarty, uśmiechnięty i wielce ambitny, chociaż słyszałem parę razy, iż leniwy. Człowiek, w stronę którego patrzą miastowi (wielkomiastowi), liberalne elity, mniejszości – jedne i drugie. Człowiek, który niestety, z powodu wielkich ambicji, mógłby się wyzbyć wszystkiego.

Trzaskowski dał się poznać podczas kampanii jako człowiek-kameleon, bądź zmiennokształtny. Dla mnie jednakże jest on przede wszystkim hipokrytą. Smutnym hipokrytą, który dla władzy byłby w stanie uczynić wszystko i sprzedać wszystkich. Jak można brać udział w paradach równości, a potem wstydzić się tęczowej flagi? Cieszyć się z ludźmi kochającymi w sposób nieheteroseksualny i deklarować, że ich sposób życia się akceptuje, a potem kłaść ich symbol na podłodze. Dobrze, że go jeszcze nie podeptał. Jak można żądać zdejmowania krzyży w urzędach (to, że według konstytucji Polska jest krajem świeckim, to temat na osobną dyskusję, gdyż religia jednak mocną ma władzę w Polsce), a potem mówić o wadze tradycji, kultury i obyczajów? Jak można tworzyć wykluczające biednych ludzi strefy wolne od smogu, tzw. strefy zielone w stolicy, i w ogóle aprobować to wszystko, co wyklucza biednych, chorych, być może z podstawowym wykształceniem i poprzez to niedoinformowanych ludzi, a potem mówić, że chce się być prezydentem wszystkich? To tylko główne jego metamorfozy zaprezentowane w kampanii – w rzeczywistości było ich znacznie więcej.

Pan Rafał, niestety, jest książkowym przykładem salonowych elit, które nie poczuwają się do brania odpowiedzialności za swoje słowa. „Cóż szkodzi obiecać?” – można by rzec. Właśnie nic nie szkodzi w oczach tych ludzi, gdyż w kuluarach, w korytarzach gmachów, na salonach i salach władzy, szczerość to samobójstwo. Tylko kłamstwa i wyrachowanie mogą zapewnić byt, przetrwanie i wzrost. Nie będę się już rozpisywał o jego rodzinie, o komunistycznym i antypolskim zabarwieniu, gdyż nie będzie to na temat.

Dla miażdżącej większości ludzi to bez znaczenia. Ludzie takiego wyszkolenia i wychowania jak on nie są po prostu w stanie patrzeć na człowieka jako domyślnie równego, choćby przez wartość, jaką jest życie i należenie do jednego gatunku. Klasizm i elitaryzm to uniemożliwiają. Tacy ludzie muszą szufladkować innych na podstawie zarobków, nieruchomości, ubioru, blichtru, uroku, modności oraz aktualności. Dla nich ktoś, kto źle wypada w tych kategoriach, jest po prostu gorszy, a skoro gorszy – to można go zbyć, traktować z przymrużeniem oka bądź otwarcie gardzić, a nawet nienawidzić.

Kto w takim razie na niego głosował? Przede wszystkim ludzie niechcący przyznać się do swojego chłopskiego pochodzenia, którzy, wyjeżdżając do miast („słoiki”) i zdobywając pracę oraz byt w metropoliach, czują, że należą do „elity”. Ludzie, którzy poprzez swoje wykształcenie – choćby najbardziej oderwane od potrzeb rzeczywistości, rynku czy po prostu przydatności – już uważają się za lepszych od kogoś, kto nie ma tego „wykształcenia”, ale np. naprawia buty czy robi szczotki.

Ludzie, którzy chcą zachodniego bogactwa, pieniędzy, klimatu, wyzwolenia, wolności, wartości – i boli ich to, co aktualnie oferuje im Polska i jej mieszkańcy „klasy B”. Ludzie, którzy czują się Europejczykami wpierw, a potem Polakami – albo wcale się nimi nie czują. Ludzie niepasujący do mitu czy rytuału katolika Polaka, ziemianina Polaka, konserwatysty Polaka. Jedno tych wszystkich ludzi łączy: pogarda. Pogarda do wszystkiego, co im mówi „nie”, „nie wolno”, „nie można”, „nie godzi się” itp. To byłby jeszcze znacznie dłuższy wykład, lecz trzeba pisać o czym innym.

Pan Nawrocki – mężczyzna, który został wzięty w ramiona PiS, bo każdy inny miał już tam „mordę zakazaną”. Szemrana przeszłość, niepewna teraźniejszość, nieznane jutro. Człowiek, który chwalił się tym, że uprawiał kibolstwo, nie wstydzi się brać używek na wizji, człowiek o wykształceniu historycznym, w którym podkreślał wielką potrzebę walki z komunizmem. Również uśmiechnięty i wielce ambitny, chociaż w wielkich kleszczach partii, która dała mu życie, lecz teraz trzyma rękę na wtyczce od inkubatora. Człowiek, mówiąc prosto – znikąd. Nie było tygodnia, by czegoś nowego się o nim nie dowiedzieć. Jego opisać mi jest znacznie ciężej. Jego wybór na prezydenta mówi jednak znacznie więcej o stanie naszego narodu. Niemniej – o tym później.

Pan Karol jawi się przede wszystkim jako człowiek silny, sprawczy, konkretny, zdecydowany oraz „polski”. Nie wstydził się całować krzyża, nie wstydził się przyjmować chleba, nie wstydził się ćwiczyć na siłowni w formalnym ubraniu, nie wstydził się ściskać ręki ubogim. Jest to silny kontrast wobec plotek o sutenerstwie, powiązaniach z półświatkiem przestępczym, światem kibolskim, oszukaniu starszego człowieka na mieszkanie i kompulsywnego zażywania silnych używek nikotynowych, które świadczą o silnym uzależnieniu od tych substancji.

Nasuwa się pytanie: Jak ktoś, o kim tak mówią – o czym dowiedzieliśmy się, że jest prawdą w trakcie kampanii – mógł w ogóle ostać się w kampanii, a co więcej – ją wygrać?

Otóż odpowiedź jest bardzo prosta, lecz wieloraka.

Przede wszystkim Polacy są zawiedzeni rządem Donalda Tuska, który – mówiąc wprost – nie zrobił nic konkretnego. Obiecał „100 konkretów”, a zrealizował zaledwie kilka – i to niemal zawsze w zmienionej formie. Znam opinie moich lewicowych znajomych, którzy są rozgoryczeni brakiem sprawczości działań pana Donalda i jego świty. Co więcej, ten rząd nie posadził w więzieniach „Pisowców” – jak obiecywał, nie dał kobietom prawa do aborcji – jak obiecywał, nie obniżył cen, od chleba po benzynę – jak obiecywał. Nie zrobił nic poza tym, że – i to widać – kulił (i nadal kuli) uszy przed władzą Unii Europejskiej, której interesy nie zawsze (a według wielu: nigdy) nie przekładają się na dobrobyt Polaków. Niestety.

Ten zastój i niemoc były wodą na młyn dla kampanii PiS. Ponadto Nawrocki – choć jest zbrukany wieloma sprawami, udowodnionymi lub będącymi w toku – nadal nie ma na swoim koncie afer ciężaru tych, które przypisuje się politykom PiS, którzy według licznych źródeł mogli „kroić” państwo i mnie na grube miliony. To jeszcze wszystko przed nim, heh… Jednak jego „czystość” odebrała przeciwnikom silne argumenty. 

Najbardziej w kampanii wybrzmiało mieszkanie pana Jerzego, ale i ta sprawa była mikra w porównaniu do przekrętów czołowych polityków. Dlaczego więc wygrał Karol Nawrocki?

Otóż dlatego – i piszę to ze smutkiem – że on reprezentuje znacznie lepiej, niż byśmy chcieli przyznać, to, kim jesteśmy jako naród.

Walenie snusa na wizji? Kogo to obchodzi? W Polsce 6mln „małpek” jest walonych przed, w trakcie i po pracy każdego dnia, nie mówiąc o masie innych alkoholi. Papierosy, tabaka, e-papierosy, grzałki (i co Bóg tylko wymyślił) na nikim absolutnie nie robią wrażenia. Alkohol i papierosy w Polsce są jak woda i chleb. Kto odmawia fajki, a zwłaszcza kieliszka – to jakiś sztywniak, dziwak, debil. Chyba, że bierze leki, to wtedy zrozumiałe i szanowane. 

Wycyckanie starca z mieszkania? Kogo to obchodzi? Słyszałem tyle historii – z życia wziętych – jak ktoś „rąbnął” komuś kawalerkę czy dom, bo zbałamucił właściciela, że już się nawet nie dziwię. Zawiść, nienawiść w rodzinach, zwykłe ludzkie skurwysyństwo, chciwość – to wszystko nie jest w Polsce ani nowe, ani szokujące. 

Wiecie, kiedy szambo wypieprza najbardziej, że aż samo gęste idzie? Właśnie przy spadkach u notariusza. Wtedy wszystkie chwyty dozwolone, a skóra dzielona jest, na ile wlezie. Dlatego ta kawalerka na milionach obywateli nie robi wrażenia. Znają to. Niejeden sam by tak zrobił. Dożywotnia opieka za własne pieniądze? Cóż szkodzi obiecać!

Kibolka, walenie się po mordach i napierdalanka na kije, kastety, noże, bo ktoś nosi inny szalik? To imponuje. Zdrowy, silny chłop, co potrafi dać w mordę – to dla wielu gwarancja, że „będzie bronił Polski”. Przecież lanie się w lesie to dokładnie to samo, co kierowanie państwem, dyplomacja na salonach i bycie zwierzchnikiem sił zbrojnych w pokoju pełnym monitorów, map i przycisków. Dla większości narodu chłop, który nie potrafi „dać po mordzie”, to nie chłop, a ciota, cwel, pizda, panienka. Ile się śmiali z Trzaskowskiego, że rozmawia z psychologiem podczas kampanii? Powiem po polsku – w chuj.

Psycholog w polskiej świadomości to obciach i degeneracja. Psycholog odsuwa od rodziny, od Boga i od tego, co „normalne”. Takich opinii na portalach dla np. tradycjonalistów katolickich przeczytałem sporo. Smutne, lecz prawdziwe. Dla wielu to wymysł dla płaczliwych bab lub słabeuszy. Silni dają sobie w mordę – i wygrywa ten, co ostatni ustanie. No chyba, że tamci przyszli ze sprzętem – wtedy trzeba zrobić „spierdolkę”, ale przynajmniej można ich zwyzywać, że nie byli „honorowi”. Przemoc – zwłaszcza wśród mężczyzn – to coś pożądanego. Nieważne czy jest ona wobec wrogiego nam kraju, narodu, cywilizacji czy po prostu sąsiada, bo ma inne „barwy”. Przemoc w świadomości ludzkiej jest tak wszechobecna i znormalizowana w wielu kręgach, iż jej brak postrzegany jest jak nienormalność. Pozwolę sobie sparafrazować słowa Woodiego Jonsona z Brickleberry (taka bajka dla dorosłych): „Pamiętajcie ludzie, że przemoc to nie problem, to rozwiązanie”. On to mówił w kontekście przemocy domowej. Z tą też jedynie mniejszość narodu realnie coś robi, lecz to inna historia… 

Sutenerstwo? W normalnej świadomości narodu wystarczyłyby plotki, by wywołały lawinę komentarzy i żądań wyjaśnień. U nas tak nie jest. W pewnych kręgach to wręcz pochwała. Zdrowy przecież chłop, że dziewczyny lubi, a nie chłopaków. Logiczne. 

Karol Nawrocki nie przeraził ponad połowy narodu polskiego, gdyż naród polski w nim po prostu nic przerażającego nie znalazł. Iście lakoniczne podsumowanie mi wyszło. Plus nawet jeśli znalazł, to większe zło upatrywał w Trzaskowskim.  

Reasumując – jesteśmy narodem podzielonym dosłownie na pół. Nie dostrzegamy w rodaku rodaka, a wroga, obcego. Atak medialny i społeczny na córkę Nawrockiego, a z drugiej strony liczne groźby i utyskiwania wobec kobiet lewicowych i liberalnych oraz mniejszości tylko pokazują, iż degeneracja i plemienność narodu są absolutne. Jedni walą w wiernych, drudzy w ateistów. Jedni walą w hetero, drudzy w homo. Jedni walą w biednych, drudzy w bogatych. Jedni walą w chłopów, a drudzy w mieszczuchów. Jedni walą w kobiety, drudzy w mężczyzn. Jedni walą w dzieci, drudzy w zwierzęta. Jedni walą w kapłanów, drudzy w lekarzy/naukowców. Jedni walą w proletariat, drudzy w elity. Jedni walą w cnotliwych, drudzy w wyzwolonych. Jedni walą w modernistów, drudzy w tradycjonalistów i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. 
My Polacy nie mamy żadnego wspólnego tematu, co do którego zgadza się większość (mówię o 75+% ludzi). Nie mamy. Już w USA, gdzie polaryzacja jest jeszcze gorsza, to się powszechnie poza wyjątkami zgadzają, że Izrael jest dobry i Żydzi są doskonali, a Palestyńczycy to nie ludzie. My nie mamy niczego w puli tematów. Nic. Polskie społeczeństwo to zbieranina zwaśnionych plemion, które mogą między sobą częściowo zbliżonymi do siebie chorągwiami zawiązywać tylko tymczasowe sojusze. Nigdy nie ogólne i ugruntowane oraz trwałe rozejmy. To (co najlepsze) nie koniec problemów. Nie wierzycie mi? 
Pomyślcie, co będzie za 2 lata przy wyborach parlamentarnych. Polacy mają dość lewicy i wybierają prawicę, a koalicja niestety dla niej, ale nie ma pomysłu na wyjście ze swojej bańki. Moim zdaniem PiS będzie robił rząd z Konfederacją + Braunistami. Wtedy zobaczycie wściekliznę i obłęd lewicy, a także okrutny oraz nieludzki rechot prawicy, która krwawo (nawet) zemści się za lata znieważeń. Co zrobią Polacy? 

To co zawsze. 
Będą się nienawidzić.

Jaki prezydent Wariacie?
Wstecz