0
0
Start Blog Go Woke, Go Broke

Go Woke, Go Broke

EPIZOD 18
08 lipca 2025
W rzeczywistości chodzi o zbudowanie nowego społeczeństwa, całkowicie oderwanego od tradycji, prawdy i porządku naturalnego.

Kiedyś zadano mi pytanie: dlaczego w moich dziełach często gęsto (choć nie zawsze) jest wypisane, jakiej płci, rasy (z dokładnym określeniem koloru skóry i pochodzenia etnicznego), orientacji i przynależności są postacie występujące w danej książce/opowiadaniu? Otóż odpowiedź jest bardzo prosta, choć poniżej ją rozwinę. Ja po prostu nie chcę, żeby ktoś mi to wszystko rozpierdolił :) A teraz w dłuższej formie.

 

 

Wpierw odpowiedzmy sobie na pytanie, czym jest marksizm kulturowy. Podam definicję uważaną za spiskową przez środowiska naukowe, które żyją na pasku twórców dzisiejszej kultury: marksizm kulturowy to współczesna, podstępna forma ideologii lewicowej, która – zamiast prowadzić otwartą walkę klas – dąży do rozmontowania fundamentów cywilizacji zachodniej od środka, przez kontrolę nad kulturą, edukacją, mediami i językiem. Wywodzi się z myśli tzw. Szkoły Frankfurckiej, która zrozumiała, że tradycyjne wartości – jak religia, rodzina, patriotyzm czy moralność chrześcijańska – są przeszkodą dla rewolucji społecznej. Dlatego zamiast atakować gospodarkę, marksizm kulturowy uderza w duchowe i kulturowe spoiwo społeczeństwa. W praktyce objawia się to promowaniem ideologii gender, radykalnego feminizmu, ruchów LGBT, relatywizmu moralnego i poprawności politycznej, które mają za zadanie zniszczyć tożsamość człowieka, osłabić rolę rodziny, wyśmiać wiarę, unieważnić różnice płci i narodów. Wszystko to czyni się w imię „postępu”, „równości” i „tolerancji”, ale w rzeczywistości chodzi o zbudowanie nowego społeczeństwa, całkowicie oderwanego od tradycji, prawdy i porządku naturalnego. Marksizm kulturowy nie potrzebuje karabinów – wystarczy mu szkoła, telewizja, serial, uniwersytet i korporacyjna propaganda. To cicha rewolucja – przejęcie dusz, nie fabryk.

Zarówno dzisiejsza nauka, jak i AI (której zadałem to pytanie), uznają powyższe słowa za teorię spiskową. Niemniej – jakie są fakty?

Otóż fakty są takie, że od wielu już dekad kultura zachodnia, media zachodnie, rozrywka zachodnia uderzają we wszystko to, co zostało wymienione w przytoczonej definicji. Mógłbym z głowy podać dziesiątki przykładów na to skurwysyńskie działanie wymierzone przeciwko naszej cywilizacji. Podam jednakże chociażby zaczątki:

– Niszczenie białej tożsamości – „Try be less white” w wykonaniu Coca-Coli, tworzenie reklam białych kobiet wyłącznie z czarnymi mężczyznami, zwalczanie „white pride”, lecz nie np. „black pride”, walka z „białą supremacją”, a nie z supremacją innych ras itp.

– Niszczenie tożsamości białego heteroseksualnego mężczyzny – reklamy Gillette, Jaguara, Google… w zasadzie niemal wszędzie występuje przyzwolenie na pogardę i dehumanizację białego heteroseksualnego mężczyzny. W gagach „śmiesznych” to zawsze mężczyzna robi z siebie durnia. Biały mężczyzna. Nigdy kobieta.

– Niszczenie białej rasy pod kątem historycznym i kulturowym – postacie białoskóre są zmieniane na ciemnoskóre w fikcji (Lana Lang, Iris West, Wally West, Artemis, Firefist, Rosalind Walker, Triss Merigold, Barbara Gordon, Miss Martian, Mary Jane, April O’Neil, Cyclone, Starfire, Isaac z Castlevanii, Daphne Blake, Ariel, Jim Gordon, Annabeth Chase, Wróżka Chrzestna, czarownice z „Sandmana” i wiele, wiele innych – tysiące innych) oraz gdy reżyserowie sięgają po postacie historyczne (Jarl Haakon, Królowa Charlotte, Achilles, Anne Boleyn, Joanna d’Arc, Święty Mikołaj, Neron, Kleopatra i inni).

– Niszczenie rodziny heteroseksualnej – prawo rozwodowe nakłaniające do rozwodów, kultura rozwodów oparta o media rozrywkowe, zawsze pokazujące rozwód jako dobro, nigdy jako zło; kultura promująca zdrady jako rzecz pozytywną, odnawiającą, budującą; filmy/seriale/książki romantyzujące zdrady, porzucenia partnerów, przygodny seks (np. „50 twarzy Greya”, „365 dni”).

– Niszczenie patriotyzmu – pisząc najprościej: na Zachodzie patriotyzm = nazizm.

– Niszczenie monolityczności etnicznej, religijnej i narodowej białych krajów i społeczeństw – polityka otwartych granic, seriale i filmy zawsze przedstawiające tygiel kulturowy jako coś pozytywnego, optymalnego i dobrego; relacje międzyludzkie pozbawione jakichkolwiek różnic/konfliktów wynikających z odmiennych norm kulturowych czy cywilizacyjnych.

– Niszczenie chrześcijaństwa – pozbywanie się pomników chrześcijańskich oraz krzyży z przestrzeni publicznej, antyklerykalny charakter wielu produkcji medialnych, obcinanie zasięgów chrześcijańskich postów na platformach społecznościowych (przyznał się do tego Mark od Mety); artyści współpracujący z Hollywood mają w kontraktach zapisy dotyczące zakazu mówienia „Christ is King”, „Jesus is Lord” itp. Wspominał o tym chociażby Mel Gibson i Kanye West.

Jeśli chcecie więcej przykładów, to poszukajcie sami. Ja nie będę pisał elaboratu na 20 stron, bo wolę pisać książkę. Bloga piszę co tydzień, gdyż obligują mnie do tego… heh.

I teraz przechodzimy do mojej twórczości! Twórczości, która ma wiarę w Boga w formie ostatecznej, gdzie wszystkie gender-ludzie są paleni na stosie, gdzie jak ktoś urodzi się bez rączki czy nóżki, to jest palony na stosie, gdzie jak ktoś pomyli się w modlitwie, a ma raptem cztery latka – to jest palony na stosie, gdzie jak ktoś grzeszy, to (na 99%) jest palony na stosie, gdzie jak ktoś wystąpi przeciwko Świętemu Oficjum, to palony na stosie jest on, jego rodzina, wszyscy jej znajomi, czy ci, którzy chociażby raz w życiu widzieli tych ludzi – nawet z dużej odległości. A najlepiej to ogólnie spalić wszystkich, którzy deptali tę samą drogą co oni do roboty. Strzeżonego Stwórca strzeże.

W moim uniwersum Syjoniści z Reptilianami zafundowali nam koniec świata w wykonaniu Stwórcy. W moim uniwersum dyktat Kościoła jest absolutny, a księża to chodzący bogowie. Dyktat mężczyzny jest absolutny, gdyż tak jest napisane w Piśmie. Dyktat wyższych warstw społecznych nad niższymi jest absolutny. W moim uniwersum czarni są paleni na stosie za to, że są czarni – bo czerń to kolor diabła, a skóra czernieje jak serce – od grzechu (a grzech równa się karze, czyli w sumie śmierci).

Wyobraźcie sobie absolutny horror fanatyczny, gdzie nie ma żadnego hamulca i im ktoś bardziej gorliwy, tym bardziej bezpieczny. Gdzie najnormalniejszy jest człowiek (nasz główny bohater – Inkwizytor), który wpierw pyta, a potem strzela; który czasem zastanawia się: dlaczego? po co? jak? I to definiuje go jako liberała – czyli wyznawcę radykalnej i potępieńczej ideologii, która czyni go ciągle na celowniku ortodoksów.

To jest gehenna, jakiej nie znacie i nigdy nie poznacie. Jakiej – w sumie – nie chcecie znać.

Moja pierwsza książka, Grzechy przeszłości, sprawiła, że jedna dorosła koleżanka zmoczyła przez sen łóżko, drugi kolega dostał nawrotu depresji i wylądował na lekach, a trzeci – już w depresji – miał myśli samobójcze. Powiem Wam między nami, że w Grzechach przeszłości nie widzę niczego „ciężkiego”. Naprawdę. Moja druga książka, którą piszę i w tym roku pisać skończę – Bezbożne Pogorzelisko, jest ciężka i mówię to szczerze. To teraz pomyślcie sobie, jaką tam dane Wam będzie czytać masakrację, anihilację i eksterminację Waszych światopoglądów, ideologii i psychik. Nie będę po nikim płakać. Kiedyś mnie kobieta spytała, czy identyfikuję się jako „osoba z penisem”. Powiedziałem jej, że wolę być nazywany Kawałem Chuja i cóż… Tym właśnie jestem i mi jest z tym bosko!

Otóż ludziska sytuacja jest taka. Ja jestem autorem, ja tworzę moje uniwersum, moje postacie, moje światy i moje fabuły. Moja oryginalna obsada to 3/4 Europy. Otóż Inkwizytor jest z terenów dzisiejszych Niemiec/Może mocniej na wschód, Ursus ze Szwecji, Ikarius z Francji, Lydia z Włoch, Alexandra z Francji, Viviene z Egiptu, lecz z samej jego północy, gdzie ludzie też są BIALI. Czy moja obsada nie jest różnorodna? JEST JAK NAJBARDZIEJ! Czy jest marksistowska i globalistyczna? NIE. Po to też właśnie w II wydaniu moich utworów tak wszystko opisałem dokładnie nazywając specjalistycznymi słowami całe dusze moich postaci od A do Z. Po to, by mi ktoś tych postaci nie skurwił. Nie pozwolę i osobiście rozliczę każdą prokomunistyczną kurwę, która mi mój świat zniszczy czy pozwoli go krzywdzić. Jeśli będzie trzeba, sam siebie rozwalę, gdybym miał głupie pomysły. Nie po to wkładam w to każdy wolny grosz, jaki mam i tysiące godzin mojego życia, każdą prawie, że wolną chwilę, by ktoś mi to obrzydził. Nigdy nie zgodzę się na jakiekolwiek race swapy czy sex/gender swapy. Nigdy. Moje postacie są budowane według najwyższych norm, jakie sobie przyjąłem i wypruwam sobie żyły, by były pełnokrwiste w pełnokrwistym świecie. To mój cel. Piszę dla siebie. W dupie, mojej ciężko chorej dupie mam to, kto co o tym myśli i jaki kwik to robi. Słychać wycie? Znakomicie. To moje uniwersum i kropka. Nikt go nigdy nie będzie znał lepiej ode mnie i nikt nie będzie ojca uczyć, jak dzieci robić. Proste.

Kaszek sobie nie zdążę rozmącać, tak się wkurwiłem, jak sobie pomyślałem o tych wszystkich cygankach Triss i hinduskach Yennefer oraz homo-Jaskrach. Mała rada ode mnie na koniec. Każdy, kto ma takie „pomysły” – chcecie, żeby było kolorowo i wesoło? Nie mam nic przeciwko. Ja jestem zagorzałym przeciwnikiem cenzury. Dlatego też zróbcie swoje własne IP i niech ono odniesie sukces, czego ja Wam życzę. Jednakże od ciężkiej pracy białych heteroseksualnych mężczyzn WARA!!!

Przy okazji, dla takich gagatków, to moje zaimki to „wypier/dalać” albo „non/buynary”.

Jeszcze się waham, gdyż jestem „fluid”.

 

Pozdrawiam
Autor 

Strzaskanego Wieloświatu

Go Woke, Go Broke
Wstecz