0
0
Start Blog Gdzie odchodzi myśl, gdy...

Gdzie odchodzi myśl, gdy jest zapominana?

EPIZOD 19
15 lipca 2025
Wraca do nas w przebłyskach wspomnień, wywołanych impulsem – bodźcem z otoczenia albo snem. Śnimy obrazami i porównaniami, a w tych często szalonych, pozbawionych logiki projekcjach pojawiają się znajome miejsca, dźwięki, ludzie.

Od razu napiszę, że wiem – trafia do podświadomości. Człowiek tak naprawdę niczego nie zapomina, więc zanim jakiś mądraliński zacznie strzelać do mnie ripostami, uprzedzam: to nie będzie naukowy wywód. Chcę o tym opowiedzieć po swojemu. Zaczynamy…

 

To zdanie – Gdzie odchodzi myśl, gdy jest zapominana? – widuję w Internecie dość regularnie. Za każdym razem przypisywane jest Zygmuntowi Freudowi. Tymczasem, po krótkim researchu w Google i z pomocą AI, okazuje się, że Freud nigdy niczego takiego nie powiedział. Te słowa mogą co najwyżej być interpretacją jego rozważań na temat podświadomości i mechanizmów wyparcia. Niemniej, kiedy pierwszy raz natrafiłem na to pytanie, przyznam – głęboko się nad nim zastanowiłem. Bo to naprawdę poruszająca kwestia. Dla mnie – bardzo.

Gdzie odchodzi myśl, gdy jest zapominana? No właśnie… gdzie? Czym w ogóle jest ta „myśl”?

Otóż – nią jest wszystko. To wiedza, którą zdobywamy przez całe życie. Umiejętności, których się uczymy. Miejsca, które odwiedzamy, drogi, którymi szliśmy czy jechaliśmy, chmury, które obserwowaliśmy z okien samolotu. To wspomnienia naszych czynów i słów, zajęć, które wykonywaliśmy, rzeczy, którymi się zajmowaliśmy. To ludzie – ci, z którymi żyliśmy, pracowaliśmy, uczyliśmy się, śmialiśmy, płakaliśmy, złościliśmy się, walczyliśmy. Ludzie, z którymi mogliśmy spędzić całe życie, ale też ci, których minęliśmy bez słowa na ulicy czy gdzieś w oddali, na szlaku. To gesty, spojrzenia, głosy, chrząknięcia, kichnięcia. Wszystko, co zarejestrowały nasze zmysły – każdy film, książka, komiks, spektakl, widok, dźwięk, smak, zapach, dotyk.

Myśl jest wszystkim, co nas tworzy – zbudowana z tego, czego doświadczyliśmy.

Więc gdzie odchodzi myśl, gdy jest zapominana?

Odchodzi poza nasz zasięg – ale nigdy nas nie opuszcza. Nie, póki w naszym mózgu istnieją neurony i połączenia między nimi. Wraca do nas w przebłyskach wspomnień, wywołanych impulsem – bodźcem z otoczenia albo snem. Śnimy obrazami i porównaniami, a w tych często szalonych, pozbawionych logiki projekcjach pojawiają się znajome miejsca, dźwięki, ludzie.

Badacze twierdzą, że ludzki mózg nie potrafi wymyślić nowej twarzy we śnie. Oznacza to, że każda twarz, którą widzimy w naszych marach, to lica człeków, których spotkaliśmy w rzeczywistości. Ciekawostka: jeśli śni nam się ktoś, kogo zupełnie nie kojarzymy, to – według specjalistów od zjawisk paranormalnych – może to być duch albo demon, który nas nawiedza, gdy nie jesteśmy świadomi. Ciekawe, a zarazem niepokojące. 

A déjà vu? Neurologowie i psychiatrzy opisali je dokładnie. Ale co, jeśli to po prostu sygnał z podświadomości – miejsce, chwila, dźwięk, które mają silną korelację z czymś, co już przeżyliśmy, usłyszeliśmy, zobaczyliśmy? Może to zapomniana myśl daje nam znak, że „to już było”?

Myśli nigdy nie zostawiają nas samych. Są jak krople drążące skałę naszej psychiki. Potrafią nas budować. Potrafią też niszczyć. Większość stanów lękowych ma swoje źródło w podświadomości – człowiek nie wie, czego się boi, ale boi się, a lęk potrafi przeobrazić się w panikę. O tym można by napisać książkę – ale ja to sobie odpuszczę. Wolę pisać o czymś innym. Heh.

Gdzie odchodzi myśl, gdy jest zapominana?

Otóż chyba właśnie nie odchodzi – co wykazałem wyżej, choć powierzchownie. Myśl zostaje z nami aż do śmierci – lub do poważnego urazu mózgu. Choć i tu można by podać przykłady…

 

Ogniś widziałem krótki film – chyba z Francji albo USA (nie mam pewności) – nagrany w domu opieki. Bohaterką była bardzo stara i schorowana kobieta, która w młodości była baleriną. Założono jej słuchawki i puszczono muzykę z „Jeziora łabędziego” – baletu, w którym multum razy występowała. I co się stało? Zaczęła poruszać się w rytm muzyki. Układała ręce w znane sobie układy, powtarzała sekwencje z choreografii. Nie mogła chodzić – była na wózku. Ale próbowała poruszać się jak dawniej. Dodam, że cierpiała na poważną demencję i otępienie. Kontakt z nią był prawie niemożliwy. A jednak muzyka ją obudziła. W najpiękniejszy sposób.

Przypomniała mi się też inna historia, z innego filmu. Tym razem na pewno z USA. Również dom spokojnej starości. Około stuletni czarnoskóry mężczyzna, w zaawansowanej demencji – potrafił czasem odpowiedzieć tylko „tak” lub „nie”. Za jego zgodą założono mu słuchawki i puszczono jazz, bo rodzina wspomniała, że gdy był młodszy to na każdej potańcówce zasuwał w rytm jazzu. I co się stało? Obudził się. Tupał do rytmu, nucił słowa. A potem – mówił. Opowiadał pełnymi zdaniami, że za młodu tańczył, że jazz to jego świat, jego kultura, jego dźwięk. Potem znów zapadł w marazm. Ale przez chwilę jego myśli znów były żywe.

 

Nie będę się tu rozwodził nad neurostymulacją i dobroczynnym wpływem muzyki – nie jestem specjalistą. Wiem jednak, że tych ludzi aktywowały ich wspomnienia. A wspomnienia składają się z dawnych myśli, o tym co i jak doświadczali. Oni na co dzień nie pamiętali – nie byli w stanie. Ale dzięki odpowiedniemu impulsowi ich podświadomość przerodziła się w świadomość. I właśnie dlatego jestem przekonany, że myśl zostaje z człowiekiem. I wiele, naprawdę wiele musi się stać, by trwale odeszła. 

 

Gdzie odchodzi myśl, gdy jest zapominana?

Być może – odchodzi razem z nami w niebyt, gdy kończy się tutaj nasze trwanie. Wiem, wiem – zaraz obudzą się religijni i będą straszyć Niebem i Piekłem. Ja wtedy – jako człowiek wierzący – zawołam: Pokażcie dowody naukowe! I będzie awantura. Moja ulubiona. Heh.

Niemniej – może właśnie tak to wygląda. Po śmierci, gdy śnimy tak samo jak przed narodzinami, nadchodzi pierwszy i zarazem ostateczny czas, kiedy jesteśmy naprawdę sami. Bez myśli. Ale czy bezmyślni? Fajna gra słów, prawda?

Oceńcie sami. Ja już nie będę was męczył moimi filozofiami. Wiem, że robię je „na odpieprz”, lecz nie chce mi się tworzyć elaboratów na trzydzieści stron. Wolę pisać moje literatury – tam oszczędzam siły. Taka prawda.

 

Pozdrawiam

Autor Strzaskanego Wieloświatu

Blog
Wstecz